Moja babcia Ruta Dziadek była szwoczkom, czyli krawcową. Babcia urodziła się w 1935 r. w Bziu, w rodzinie Wopienik.

Tu mieszkała, a w dorosłym życiu zajmowała się swoją rodziną, domem i gospodarstwem, a w wolnych chwilach dorabiała, szyjąc roztomańte szwory.
W 1957 r. wzięła udział w kursie szycia w Warszowicach, ale prawdziwą szkołą szycia było wieloletnie doświadczenie w tym zawodzie.

Babcia miała opinię bardzo dobrej krawcowej, o czym świadczyła ilość klientek, bo to głównie kobiety składały u Babci zamówienia. Po odświętne kostimy i szaty przyjeżdżały żony dyrektorów jastrzębskich kopalń, pracownice urzędów, ale także sąsiadki i mieszkanki Bzia oraz okolicznych miejscowości, czy przyszłe panny młode. No właśnie - Babcia Rutka szyła też suknie ślubne, sukienki komunijne i na konfirmacje. Była bardzo dokładna w swojej pracy – spod jej rąk nigdy nie wychodziły nawet drobne niedociągnięcia. Zawsze także była na czasie ze zmieniającą się modą – z Niemiec przywoziła numery „Burdy” - magazyny z wykrojami i wskazówkami odnośnie najnowszych trendów. Była też niezwykle zaradna i obrotna – lata 80. i 90. to czas, kiedy półki sklepowe były raczej słabo zaopatrzone. Po materiały i artykuły pasmanteryjne jeździła autobusem do Żor, Bielska, Andrychowa czy Katowic i zawsze przywoziła to, co chciała.

Pamiętam warsztat pracy Babci Rutki. Był to niewielki kąt przy oknie w sypialni, gdzie stała jej niezawodna i ukochana elektryczna maszyna do szycia. Był to dla nas – jej trzech wnuczek – istny zaczarowany świat pięknych materiałów, nici, igieł, fikuśnych guziczków, naparstków i mydełek krawieckich. Obok stała deska do prasowania i żelazko.
Babcia przyjmowała klientki w jadalni, gdzie zdejmowała miary i dogadywała szczegóły. Pamiętam, że wówczas nie można było jej przeszkadzać.

Sypialnia z warsztatem krawieckim znajdowała się obok kuchni, więc łatwiej było doglądać co chwilę kaflowego pieca z blachą, gdzie gotował się obiad dla całej rodziny. Oprócz obowiązków domowych Babcia miała na głowie całą zgraję grzecznych i mniej grzecznych wnucząt. Zajmowała się też gospodarką: polem, ogródkiem oraz krowami, kozami, świniami, kurami, gęsiami, kaczkami i indykami... Skąd brała czas i siłę na to wszystko?...

Dzięki umiejętnościom i chęciom Babci my jako wnuczęta mieliśmy ubrania skrojone na miarę z dobrych, naturalnych materiałów. Oprócz ubrań babcia zaopatrywała nas też w sweterki, skarpetki, szaliki, czapki i rękawiczki, bo w wolnej chwili, kiedy odpoczywała przy telewizorze, sztrykowała.

 

Czytaj powiązane artykuły:

Dobro szwoczka zawsze w cenie
Nie ma jak u Mamy!
Wyposażenie tradycyjnej kuchni
Śląska gospodyni