Rozmowa z Jankiem Niesłańczykiem - domowym piwowarem z Bzia, twórcą „Browaru Domowego Pod Dzikim Bzem”.
Jan Niesłańczyk – rocznik 1978 , pochodzący z Bzia domowy piwowar, szczęśliwy mąż i ojciec, miłośnik sportu, podróży i nowych wyzwań, członek Śląskiego Oddziału Terenowego Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, na co dzień pracownik branży BHP.
Jakie były Twoje początki przygody z warzeniem piwa?
Pierwsze piwo w rodzinie uwarzył mój brat Krzysiek w 2004 roku. Podczas urlopu leżał na plaży i do poczytania kupił sobie czasopismo Focus. Tam znalazł malutki artykuł Andrzeja Sadownika – takiego naszego guru i ojca polskiego piwowarstwa domowego, w którym autor przekonywał, że właściwie każdy może w domu uwarzyć piwo. Krzysiek kupił wszystkie produkty, uwarzył i udało się. Znajomi byli zachwyceni tym piwem. Do każdego warzenia sporządza się zapiski, Krzyś też tak wtedy zrobił i kiedy dzisiaj czytamy, jak uwarzył tę pierwszą warkę – to okazuje się, że wszystko było nie tak 😉 Jakbyśmy ją dzisiaj skosztowali to pewnie by się okazało, że jest oszkliwo. Początek lat 2000 to zresztą lata, kiedy w Polsce zaczynało się piwowarstwo domowe i do dziś się rozwija. Nawet tutaj, lokalnie, w najbliższej okolicy, mam kilku znajomych piwowarów. Krzysiek później jeszcze parę razy uwarzył piwo i zarzucił to hobby, choć czasem jak przyjedzie, a akurat warzę, pozwalam mu wrzucić chmiel do gara ;) W 2010 roku zajął się bardziej winiarstwem.
Twoja pierwsza własna warka…
Od kiedy lata pozwoliły mi kosztować piwo bardzo je polubiłem, uważałem się nawet za „piwosza”, smakując piwa z dużych koncernowych browarów. Aż nadszedł 2012 rok, kiedy uwarzyłem swoje pierwsze, domowe piwo. Wtedy dopiero otwarły mi się oczy i dowiedziałem się w jakiej żyję piwnej nieświadomości. Od tego czasu praktycznie do piw, które wcześniej „degustowałem”, już nie wracam. Z takich ciekawostek, mam w piwniczce piwa uwarzone parę lat temu na 18. urodziny dwójki z moich dzieci, a te urodziny dopiero przed nami. Najstarsze piwo jakie mam w swoich zbiorach to Russian Imperial Stout z 2018 roku – zostały 4 butelki. Szczególnie z mocnymi, ciemnymi piwami jest tak, że im dłużej poleżą tym są lepsze.
Podczas tej rozmowy realizujemy 285 warkę, którą jest „Bonclokowy Ale”. Rocznie jest u nas w domu do 15 warzeń.
Czy Twój domowy browar ma swoją nazwę?
Nazwa mojego browaru to „Browar Domowy Pod Dzikim Bzem”. Kiedyś na terenie Bzia rosło bardzo dużo czarnego bzu, nawet przy domu taki dziki bez rośnie i tak mi się skojarzyło, że nazwa pasowałaby do tego naszego Bzia. Chciałbym zrobić warkę z dodatkiem dzikiego bzu, tylko jeszcze waham się, czy zrobić z kwiatami, czy z owocami dzikiego bzu. Ale to może dopiero w przyszłym roku. Browar powstał w 2012 roku.
Jesteś bardzo skromnym człowiekiem, ale wiemy, że na swoim koncie masz wiele nagród i wyróżnień...
Co jakiś czas warzę piwo na różne konkursy organizowane w całej Polsce. Wybrane konkursy, w których uczestniczyłem, odbyły się w Cieszynie, Chorzowie, Jastrzębiu-Zdroju, Rybniku. Mocno w pamięci zapadł mi konkurs w Łodzi, gdzie wysłałem jedno ze swoich pierwszych piw i od razu zdobyłem nagrodę. Ja mówię, że to takie wielkie szczęście, które czasem przychodzi, kiedy coś robisz za pierwszym razem, ale pochwalę się, że żona bardzo lubi moje piwa i twierdzi, że jestem dobry w warzeniu, bazując na własnych odczuciach, ale też słuchając opinii środowiska piwowarów domowych. Dla mnie to bardzo ważna opinia.
Okazuje się, że w samym Bziu, czyli dzielnicy Jastrzębia-Zdroju, mamy kilku piwowarów domowych, o czym nie wszyscy pewnie wiedzą.
W samym Bziu znam kilku piwowarów: Mietek Franc, Grzesiu Kwoska, Adam Fojcik, Darek Pisek (przyp. Red.) Mietek rozwinął zainteresowania i stały się one teraz jego zawodem. Pewnie są jeszcze tacy, o których nie wiemy. Piwowarstwo domowe jest fajnym zajęciem, dla wielu to interesujące i integrujące hobby. Aby doskonalić swój kunszt najlepiej jest wymieniać się swoimi wyrobami, a potem wrażeniami. Jeśli coś było nie tak, to wspólnie znaleźć przyczynę, a następnym razem to poprawić. Tak właśnie często robimy we własnym gronie lub gronie innych znajomych.
Skąd czerpiesz wiedzę o nowinkach w świecie domowego piwowarstwa?
Mamy w domu taką piwowarską biblioteczkę, prenumerujemy czasopismo „Piwowar”. Wiedzę czerpiemy też z internetu, ze stron poświęconych piwowarstwu domowemu lub stron prowadzonych przez blogerów piwnych. Najbardziej cenne są jednak chyba te nasze zloty, spotkania z kolegami piwowarami, podczas których czasem wspólnie warzymy piwo, robimy notatki z warzenia, wymieniamy się opiniami. To świetne, bardzo zintegrowane i pozytywne środowisko.
Pierwszą, a zarazem najbardziej liczną organizacją w branży jest Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, w skrócie PSPD, które zostało powołane w 2010 roku w Cieszynie przez 24 piwowarów-amatorów. Stowarzyszenie przeprowadza też program certyfikacji sędziów piwnych i wydaje czasopismo „Piwowar”. PSPD ma 16 oddziałów, pokrywających się z granicami województw.
Cykliczne zloty to najlepsza okazja, żeby powymieniać się doświadczeniami. Bardzo prężnie funkcjonujące i najbardziej liczne stowarzyszenie piwowarów domowych, do którego należymy z żoną, to właśnie PSPD. Zapisałem się tam w 2014 roku dzięki jednemu z kolegów, który zaprosił mnie na spotkanie do Chorzowa, później zapisała się też moja żona Gosia i tak już zostaliśmy. Wcześniej śledziliśmy ich kanał na YT i podziwialiśmy ich hobby. Pojechaliśmy na pierwszy zlot i okazało się, że to bardzo sympatyczni i pomocni ludzie, którzy też chętnie słuchają innych, opowiadają i dzielą się swoimi doświadczeniami. Często słyszy się tam: „Nic się nie przejmuj” czy „Spróbuj zrobić to tak…”. Świetne środowisko i dodatkowo cały przekrój społeczeństwa: bardzo młodzi i trochę starsi, , śpiewak operowy, położna, górnik, lekarz, nauczyciel, mechanik… Do tego dochodzą ludzie, którzy interesują się pszczelarstwem, wędliniarstwem, grzybobraniem, nalewkarstwem. Każdy przywozi swoje wyroby, nie tylko piwo, i się wymieniamy, to także idealna okazja, by zaopatrzyć się w różnego rodzaju naturalne produkty. To jakby taki powrót do źródeł, naturalnych składników i metod przygotowywania. Możliwość wymiany informacji i doświadczeń na żywo jest wspaniała!
Spotkania domowych piwowarów akurat u nas odbywają się około 4 razy w roku, czyli raz na kwartał. Oddziały są różne, jedne mniej liczne, inne większe, z aktywnością też jest różnie. Nasz śląski działa bardzo prężnie. Jesteśmy jedną z najliczniejszych grup pod względem ilości członków.
Właśnie, Polskie Stowarzyszenie Piwowarów Domowych, do którego należycie z Małgosią, inspiruje i scala środowisko?
Zdecydowanie tak! Na spotkaniach PSPD, czy przy okazji różnych imprez dla publiczności, np. kulinarnych, czy festynów, dzielimy się naszą wiedzą. Często mieliśmy swoje stoiska w czasie takich spotkań m. in. w parku etnograficznym w Chorzowie, na zamku w Cieszynie czy na campusie w Rybniku.
Jeden z naszych kolegów z PSPD napisał specjalny, autorski program do obliczania nagazowania piwa w butelce na zasadzie refermentacji i wielu z nas do dziś z niego korzysta. Przykłady takich osób dają motywację, są inspiracja do szukania nowych rozwiązań i eksperymentów na rzecz piwowarstwa.
Duża część członków z zarządu PSPD jest sędziami i oceniają w konkursach, cały czas się doszkalając. Corocznie organizowanych jest kilkadziesiąt konkursów piw domowych, na które piwowarzy może wysłać swoje piwo i jest ono poddane ocenie przez profesjonalny zespół sędziowski. To świetna możliwość sprawdzenia swoich umiejętności, a także poznania tego co robisz źle i co należy poprawić, zmienić. Z każdego konkursu otrzymujemy metryczkę z oceną.
Kilka lat temu przeszedłem kurs sensoryczny organizowany przez nasz oddział PSPD, a prowadzony przez certyfikowanego sędziego w temacie oceny piwa. To było świetne doświadczenie, które także mocno poszerzyło moje horyzonty. .
W czasie COVID-u robiliśmy z kolei akcję z PSPD „Zostoń w chałpie, uwarz piwo”. Nasz filmik nagrany z Gosią też był wyświetlany.
W Jastrzębiu swego czasu kolega wpadł na pomysł zainicjowania takiej nieformalnej grupy JAP – Jastrzębska Akcja Piwowarska. I razem z paroma jeszcze piwowarami domowymi z okolicy organizowaliśmy spotkania przy domowym piwie, robiliśmy pokazy warzenia piwa w Parku Zdrojowym lub niedaleko OWN-u.
Wspomniałeś, że świat domowych piwowarów, wbrew panującym opiniom, jest bardzo rodzinny.
Tak. Sukcesem jest też to, że w naszym śląskim oddziale udało się stworzyć taką rodzinną atmosferę i na te zloty przyjeżdżaliśmy z całymi familiami, czasem ze znajomymi. Każdy mógł coś znaleźć dla siebie. Poznać nowych ludzi, ich pasje, zamiłowania. Z tego z kolei zrodziły się przyjaźnie na długie lata. To chyba wynika z faktu, że Ślązacy lubią być razem, są gościnni, rodzinni i lubią wspólne biesiadowanie.
Jedną z ważniejszych idei jest propagowanie kulturalnego spożywania piwa, czy też raczej degustacji. Na zlotach raczej nikt nie pije piwa, tylko degustuje: oceniając jego wygląd, zapach i smak. Tam nie spotka się niewłaściwie zachowujących się osób. Przy okazji poznaje się nowe miejsca, podróżuje, bo organizowane są wycieczki, zwiedzanie miast i browarów od środka dla całych rodzin.
Piwo jest zdrowym napojem, o czym wiedzieli już ludzie w średniowieczu, ma bardzo dużo witamin, drożdże również mają właściwości prozdrowotne. Chmiel uspokaja, pomaga w bezsenności, ma właściwości przeciwutleniające i antybakteryjne, co przy okazji zwiększa trwałość piwa. Piwo oczywiście jest alkoholem i musi być pite w rozsądnych ilościach.
Jaki macie stosunek do piw komercyjnych?
Piw koncernowych raczej nie pijamy, raczej naszym obiektem poszukiwań do degustacji są piwa kraftowe, żeby mieć pogląd na rynek, a wybór w Polsce jest ogromny. Jednak i tak najbardziej lubimy i preferujemy piwa domowe.
Ulubionym stylem (rodzajem – przyp. Red.) Gosi jest ten z dodatkiem amerykańskich, niesamowicie aromatycznych chmielów takie jak AIPA czy mniej chmielona APA, albo też piwa z dodatkami np. piwo z herbatą Earl Grey, czy z owocami mango..
U mnie to jest różnie, czasem lubię posmakować piw takich jak Gosia, czasem piw w stylach belgijskich, a zaś innym razem wolę ciemne, mocne piwa takie jak portery bałtyckie. A najfajniejsze jest to, że praktycznie każdy styl i rodzaj piwa jesteś w stanie uwarzyć sobie w domu. To jest fenomen.
Jak jest z legalnością wytwarzania piwa domowego w Polsce?
Od początku XXI w. piwowarstwo domowe przeżywa rozkwit. Warzenie piwa w polskich domach jest całkowicie legalne, pod warunkiem wytwarzania napoju tylko na własny użytek, bez wprowadzania na rynek sprzedaży.
Jak domowe piwowarstwo ma się u naszych południowych sąsiadów?
Z Czechami-piwowarami też się znamy i lubimy. W Cieszynie na zamku była organizowana „Bracka Jesień” teraz przeniesiono imprezę na cieszyński rynek. Też kiedyś częstowałem tam swoim piwem jako członek PSPD i prowadziłem rozmowę o piwach domowych z kilkoma naszymi południowymi sąsiadami, którzy do nas przyjechali. Czesi są znani na całym świecie z swoich piw, ale jeszcze nie ma tam tego skoku w piwowarstwie w kierunku piw nowofalowych, choć już powoli się również to zaczyna. Wynika to być może z faktu, że są oni bardziej ortodoksyjni w tym temacie. Mają swojego pilsa czeskiego, lagera i są temu wierni. Małe browary warzą też zasadniczo tylko ten styl, który u nich jest wyjątkowy. Jednak w większych miastach już się to trochę zmienia i coraz częściej pojawiają się na kranie przeróżne nowe IPY, APY.
* Wywiad przeprowadzono 12 czerwca 2024 w piwnicy, gdzie powstają piwa z „Browaru Domowego pod Dzikim Bzem” w Bziu. Podczas rozmowy uwarzyliśmy warkę „Bonclokowy Ale”. Dziękujemy pięknie Jankowi i Gosi za gościnność i interesującą rozmowę.
Przeczytaj więcej rozmów i wywiadów na Bonclok.pl:
Życie we familoku - wspomnienia Kazimierza Gawliczka
Życie w PGR-ze - wspomnienia Leokadii Pasionek z Bzia