Śląskie familie zazwyczaj były wielopokoleniowe, co oznaczało, że pod jednym dachem zamieszkiwali dziadkowie, rodzice i ich dzieci. Zaznaczyć przy tym należy, że normą było posiadanie od 5 do 11 pociech.
Żeby wyżywić całą liczną rodzinę, wypiekano w domowych piecach od kilku do kilkunastu pecynków, czyli bochenków. W latach późniejszych przygotowane ciasto chlebowe zanoszono do wypieku do piekarni, zaś później coraz częściej kupowano chleb w piekarni. Początkowo chleb miał wagę 3 lub 4 kg, następnie spopularyzowały się pecynki o wadze 2 kg, teraz najczęściej nabyć można kilogramowe i mniejsze chleby.
Raz w tygodniu, najczęściej w sobotę, wypiekano chleb z ziarna, które zebrano podczas żniw i zmielono w młynie lub w żarnach. Żyto i pszenicę przetwarzano głównie na mąkę, zaś jęczmień na kaszę. Początkowo wypiekano chleb żytni, później zaczęto dodawać mąki pszennej.
Na śniadanie jadano sznity z kyjzom, wusztym abo fetym. Czasami opiekało się kromki chleba na blasze z pieca, żeby były chruszczonce. Później starczyło natrzeć je ząbkiem czosnku, odrobinką masła i posolić. Smakowały wyśmienicie! Ulubionym maszketym bajtli była sznitka (kromka) szmyrniynto masłym abo śmietonkom i posuto cukrym oraz chlyb abo żymła (bułka) przilote ciepłym mlykiym.
Do dziś Ślązacy słyną ze swojej oszczędności i widoczne jest to mocno w codziennym menu tradycyjnych potraw. Nigdy nie wyrzuca się jedzenia ani nawet abfali, czyli resztek jedzenia, np. z czerstwego chleba robiona jest brołtzupa, dzięki czemu nawet najstarsze i najsuchsze sznity (kromki) i skrowki (piętki) się nie marnują.
Czytaj więcej artykułów o żniwach i chlebie: