Noc Kupały to noc czarów, magii, miłości, radości, światła, noc związana z letnim przesileniem
W czasach naszych Słowiańskich przodków nazywana była Nocą Kupały lub Sobótką i obchodzono ją hucznie i radośnie w najkrótszą noc w roku czyli z 21/22 czerwca. Było to wielkie święto słowiańskie – święto ku czci ognia i wody, słońca i księżyca. Wiążące się z Nocą Kupały zwyczaje i obrzędy słowiańskie miały zapewnić świętującym zdrowie i urodzaj oraz wszelką pomyślność. Noc Kupały była słowiańskim świętem miłości.
Było to święto, które zostało zakazane przez kościół XIV/XV w. za rozpasanie i pogańską tradycję. Jednak zwyczaje przetrwały, bo były głęboko zakorzenione, a kościół musiał podjąć próbę asymilacji. Nazwał Sobótkę Nocą Świętojańską na cześć Jana Chrzciciela, a datę święta przesunął na noc z 23/24 czerwca. Na Śląsku tę niezwykłą noc nazywano Nocą Świyntego Jona. Ludzie jednak nadal praktykowali dawne obrzędy i zwyczaje w Polsce ale i w całej Europie na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, germańskie i celtyckie.
Od wieków obchodzono ją radośnie w całej Europie. Wierzono, że podczas tej nocy, z 23 na 24 czerwca, można poznać przyszłość, puszczano wianki na wodę i palono tzw. sobótkowe ogniska. Według wierzeń w noc sobótkową zaklęcia nabierają ogromnej siły, zwiększa się działanie ziół miłosnych, ogień ma wielką moc, a woda oczyszcza. Trzeba tylko uważać na czarownice, które jak wierzono, próbowały zniszczyć tej nocy dobre duchy.
Dzień św. Jana Chrzciciela (24 czerwca) był ważną datą dla gospodarzy, pomagał przepowiadać pogodę na następne miesiące, wyznaczał także termin, kiedy można było rozpocząć prace gospodarskich np. sianokosy czy zbiór borówek. Dobrą wróżbą były ulewne, ciepłe deszcze, które pojawiały się przed 24 dniem czerwca. Nazywano je deszczami czerwcowym lub świętojańskimi. Wierzono, że zapewniają one wyjątkowo dobrą wegetację roślin i wróżą obfite plony. W dniu św. Jana czyszczono także przydomowe studnie.
Tajemnicza nazwa
Noc Kupały, Sobótka, Noc Świętojańska, Noc Świyntego Jona... Wszystkie te nazwy opisują jedno święto. Święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. To jedna z najdawniejszych uroczystości obchodzonych w czasie przesilenia letniego na obszarach zamieszkiwanych przez ludy słowiańskie, germańskie i celtyckie. Nie wiadomo jak dawni Polacy nazywali te obchody, kończące wiosnę, a zapowiadające lato i prace żniwiarskie, gdyż nazwa Sobótek na określenie tego obrzędu ma korzenie chrześcijańskie. Zabawy świętojańskie odbywały się bowiem w soboty, mimo wyraźnych zakazów duchowieństwa. W XIV i XV w. Kościół zaczął zakazywał obchodów podczas najkrótszej nocy w roku. Z ambon księża straszyli ogniem piekielnym. Piętnowali święto za rozpasanie i tradycję pogańską. Ale zwyczaje przetrwały. Ludzie świętowali i wierzyli, że dobro zwycięży zło. Ponieważ Kościół nie mógł wykorzenić corocznych obchodów „pogańskiej” nocy, nadał Sobótce patrona św. Jana Chrzciciela, którego nazwano Kupałą, ponieważ stosował chrzest w formie kąpieli.
Sobótkowe ognie
Pierwsze wzmianki o paleniu ognisk w noc świętojańską pochodzą z XIII w. Sobótkowe zwyczaje przez wiele wieków zachowały się niemal w niezmienionej formie na terenie całej Polski. Dla młodszych mężczyzn noc świętojańska była nocą magii i czarów. Młode synki palili ogniska i na dowód swej odwagi skokali bez fojera, czyli skakali przez ognisko . Wiedząc, że ogień ma właściwości ochronne i oczyszczające, tym samym poddawali się takim zabiegom. W Sobótkę ogniska rozpalano najczęściej nad wodami, na polach i miedzach. Dym rozchodzący się wokół chronił pola przed gradem i klęskami. Wierzono, że ogień świętojański ma większą moc niż ogień zwyczajny. Pomocny był na wszelkie choroby i ludzkie dolegliwości cielesne.
Magiczna moc ziół
W lesie starsze kobiety odczyniały uroki. W tym celu w wielkim żeliwnym kotle gotowały specjalne gałonzki ziela i rośliny magiczne o właściwościach ochronnych. Później tańcząc wokół ogniska, wypowiadały zaklęcia, które w tę noc nabierały ogromnej siły. Następnie zielną miksturą kropiły krowy, żeby były bezpieczne od uroków czarownic.
Już gore ruta i bylica, niech się wścieko czarownica.
Niech nie zbiyro mlyka krowom, niech uroku nie zadowo.
Już gore szałwia i rosiczka, niech popijom bajtle mlyczka.
I mora niech od ludzi stroni, niech ziele Jona jom łodgoni.
(Tekst zaklęcia pochodzi z przedstawienia folklorystycznego „Świynty Jon przichodzi”. Autorką scenariusza jest Ewelina Kuśka z Jastrzębia-Zdroju. Premiera przedstawienia, w wykonaniu Zespołu Folklorystycznego „Jastrzymbioki”, odbyła się w czerwcu 2019 r.)
Jak sie pokropi krowy wywarym z zielin to czarownice ich nie bydom szterować. Krowom w tym celu również dowali na rogi wińce z mlyczy i inszych zielin i kwiotków. Pod progi domów, chlewów i stodół wkładano pokrzywy, które miały zatrzymywać złe moce przed wtargnięciem na ten teren. Wierzono także, że w noc świętojańską zwiększa się działanie ziół miłosnych (np. lubczyku, ruty).
Puszczanie wianków
Woda w Noc Świyntego Jona odgrywała ogromną rolę, a zanurzenie w niej gwarantowało młodość i urodę oraz zdrowie i powodzenie. Jednym z ważniejszych zwyczajów tej nocy było puszczanie przez młode, niezamężne dziewczęta wianków na wodę z zapaloną świecą i ziołami miłosnymi. Musiały się tam znaleźć obowiązkowo trzy najważniejsze w tym dniu zioła: bylica, piołun i dziurawiec, czyli ziele świętojańskie. W wianki wplatano kwiaty polne, takie jak: chabry, rumianki, rutę- najlepiej dziewięć sztuk. Wieczorem wianki puszczano na wodę parami: dziewczyny i chłopaka. Pilnie obserwowano, jak wianki się zachowują. Jeżeli płynęły równo, a jeszcze lepiej zetknęły się ze sobą albo dobiły do brzegu, oznaczało to szybkie zamążpójście i szczęśliwe życie małżeńskie. Źle wróżyło, kiedy wianek zaplątał się w zaroślach, lub zgasła w nim świeca. Właścicielka takiego wianka na zamążpójście musiała jeszcze poczekać. A wianek, który został porwany przez wir i zatonął wróżył staropanieństwo. Bywało, że zwyczaj nakazywał dziołchom puszczać wianki na wodę, a zainteresowany kawaler musiał wyłowić upatrzony wianek.
Puszczanie wianków. Fot. Anna Lerch-Wójcik
Na Górnym Śląsku, gdzie rzek nie było dużo, rzucano wianki na drzewa. Dziewczyna stała tyłem do drzewa i wianek rzucała za siebie. Jeżeli zaczepił się o gałęzie i pozostał na nich, dziewczyna miała wyjść za mąż w tym roku. Jeżeli nie, trzeba będzie tyle lat poczekać, ile razy wianek spadł na ziemię. Panna mogła rzucać 10 razy.
Według wierzeń każdego ludu słowiańskiego, nie wolno się kąpać aż do św. Jana Chrzciciela bez narażania się na chorobę lub utopienie. Dopiero kiedy minie noc świętojańska, woda zostanie oczyszczona i można zażywać kąpieli bez szkody dla zdrowia i życia.
Ludzie godali, że łod świyntego Jona utopki już nie ciongnom do wody.
Paprocny kwiotek, czyli kwiat paproci
Z obrzędowością sobótkową wiązały się popularne niegdyś na całym Śląsku wierzenia o kwiecie paproci. Duże znaczenie magiczne miały zioła mające zapewnić powodzenie i szczęście w miłości. Za najskuteczniejszą uważana była właśnie paproć, czyli języcznik (gatunek paproci). Według bardzo rozpowszechnionych wierzeń w Noc Świętojańską zakwitał mityczny kwiat paproci; temu, kto go znajdzie, miał zapewnić szczęście w miłości, niezwykłą mądrość, siłę i możliwość zdobycia ukrytych skarbów. Kwiat schowany w bucie czynił człowieka niewidzialnym. Na poszukiwania należało wybrać się samotnie, w tajemnicy przed innymi. Cudowny kwiat mógł znaleźć tylko człowiek odważny i szlachetny, warunkiem korzystania z jego mocy było samozniszczenie pozytywnych cech swojej osobowości. Ważna było, by na poszukiwania wyjść całkiem nago, co symbolizowało wyjście poza kulturę do świata chaosu. Należało także zaopatrzyć się w przedmiot ochronny np. krzyż lub różaniec.