W kalendarzu katolickim Środa Popielcowa rozpoczyna Wielki Post, zaś obchody Wielkanocy kończą ten okres.

Środa Popielcowa, nazywana jeszcze 100 lat temu Wstępną Środą, wypada między 5 dniem lutego, a 10 marca. W tym dniu wierni kościoła katolickiego uczestniczą w liturgii, podczas której ksiądz posypuje ich głowy popiołem lub czyni na czole znak krzyża. Podczas tego gestu, symbolizującego akt pokuty, ksiądz wypowiada biblijne słowa „Z prochu powstałeś i w proch się zamienisz” oraz Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię". Proch pochodzi z palm poświęconych w Niedzielę Palmową w ubiegłym roku. W kościele ewangelickim okres ten jest obchodzony pod nazwą Czasu Pasyjnego.

Wielki Post trwa czterdzieści dni, jest czasem refleksji, wyciszenia i uczynków miłosierdzia. Ma wywołać u wiernych wewnętrzne przemyślenia, pokutę i nawrócenie. Czas ten posiada własną, bogatą liturgię, ponadto zobowiązuje wiernych do stosowania w codziennym żywieniu specjalnej diety postnej. Wyrzeczenie to ma znaczenie oczyszczające jednocześnie w wymiarze duchowym, jak i cielesnym oraz ma przygotować wiernych do godnego uczestnictwa w wielkim święcie Zmartwychwstania Pańskiego. 

Nasi przodkowie, a zwłaszcza mieszkańcy wsi, przez całe wieki bardzo gorliwie wypełniali zalecenia Kościoła na Wielki Post. Już w Popielec gospodynie myły wrzątkiem wszystkie gorki, tygle i boncloki, żeby nie została na nich nawet kropla tłuszczu. W okresie wielkopostnym milkły instrumenty, radosne śpiewy, wrzaski i hałas. Nie organizowano zabaw i wstrzymywano się od spożywania alkoholu. Kobiety unikały kolorowych strojów, zakładając skromne i ciemne szwory, czyli ubrania. W kościołach milkły organy i dzwonki. Zamiast tego słychać było kołatki.

Kobiety w okresie Wielkiego Postu i Adwentu zakładały na głowy specjalne ciemne chusty. Fot. Anna Lerch-Wójcik
Kobiety w okresie Wielkiego Postu i Adwentu zakładały na głowy specjalne ciemne chusty. Fot. Anna Lerch-Wójcik

 

W śląskich domach, podobnie jak w całej Polsce, mięso, tłuszcze zwierzęce, a nawet cukier i miód na całe sześć tygodni znikały ze stołów. Gospodyni rychtowała (przygotowywała) na ten czas głównie żur postny ze ziymiokami, ziymioki abo krupy z maślonkom, warzonom abo surowom kiszonom kapuste, harynki, szałot śledziowy bez szpyrek, brateringi, chlyb i inne skromne jodło. Sznit nie szmarowano masłym ani szmalcym. Kawę pito bez dodatku cukru.

Harynki z ziymiokami szupatymi, fot. Anna Lerch-Wójcik
Harynki z ziymiokami szupatymi, fot. Anna Lerch-Wójcik

Okres Wielkiego Postu pokrywał się z przednówkiem, kiedy zapasy na zimę kończyły się a nie było jeszcze wiosennych nowalijek. Był to czas, kiedy gospodynie musiały oszczędzać jedzenie, ponieważ niejednokrotnie go brakowało. Na przednówku zbierano i pito chętnie sok z brzozy, zanim pojawiły się na niej pierwsze liście. Nasi przodkowie znali i doceniali zdrowotne właściwości tego słodkawego napoju. Sok z brzozy ma witaminę C (na odporność), wapno (na kości), żelazo (na krew) i magnes (na mięśnie i pamięć), których to witamin i mikroelementów najbardziej brakowało właśnie o tej porze roku.Według wierzeń ludowych sok działa też dobrze na gojenie ran oraz osłabione po zimie włosy.

Nie dziwota, że po sześciu tygodniach Wielkiego Postu wszyscy mieli już dosyć tej monotonnej strawy i z niecierpliwością czekali na wesoły i suty czas Świąt Wielkanocnych, zwanych Paschą. Tym bardziej, że polska tradycja potraw wielkanocnych jest bardzo bogata!

Istnieją ludowe powiedzenia i wróżby odnoszące się do czasu wielkopostnego. Wierzono, że „Suchy post wróży dobry rok”. Mawiano też: „Długi jak post wielkanocny”.