Jak nakazuje tradycja, przed żyniaczkom, czyli ślubem, para młoda chodziła z kołoczym, czyli roznosiła gościom weselnym, sąsiadom i znajomym świeżo upieczony kołocz.

Dziś kołocz weselny także pojawia się na stołach przyszłych biesiadników już na około tydzień przed weselem. Z okazji wesela wypieka się najczęściej dwa gatunki kołocza: z makiym i ze syrym (czasami dodatkowo kołocz z posypkom, czyli kruszonką lub kołocz z jabkami). Do każdej paczki wkłada się oba rodzaje kołocza. Pomiędzy nimi trzeba włożyć bioło, papiórzanno serwetka, a na wierzch – wonionczke z merty (mirtu) i karteczkę z wierszykiem, np.: „Aby nasi goście w pamięci nas mieli, Młoda Para kołoczem się dzieli”. W czasie wojny i w okresie powojennym, kiedy wszystkiego brakowało, ludzie rezygnowali z bogatego przystrajania kołocza dla gości, ale zawsze wkładano gałązkę merty jako symbol niewinności, młodości, płodności i czystości.

Zapakowany kołocz weselny, fot. Anna Lerch-Wójcik
Zapakowany kołocz weselny, fot. Anna Lerch-Wójcik

Kołocz zaraz po wystudzeniu dzieli się na części – największe dostają zawsze goście weselni (1/4 blachy), trochę mniejsze kawałki młodzi wręczają dalszej rodzinie, osoby niezaproszone na wesele i przyjaciele dostają 1/6 blachy, najmniejsze kawałki zaś sąsiedzi i znajomi (1/8 blachy). Przy obdarowywaniu kołoczym ludzie stosowali zasadę wzajemności – jeżeli sąsiad lub znajomy obdarował nas kiedyś kołoczym weselnym, to wielką gańbom (wstydem) byłoby pominięcie go. W tradycji roznoszenia kołocza obowiązywała kiedyś ustalona odgórnie kolejność. Specjalnie pieczone i dekorowane kołocze zanosiło się najpierw do domu szaca, a później do rodziny lipsty. Dalej kolejno do bliskiej i dalszej rodziny, przyjaciół,  sąsiadów i znajomych.