W najbardziej tradycyjnych śląskich domach do dziś zachował się przedweselny zwyczaj tłuczenia szkorup (starej porcelany, naczyń glinianych, ceramicznych i fajansowych), zwany polterabynd lub polter.

Naczynia, najczęściej talerze, tłucze się pod drzwiami domu panny młodej wieczorem w przeddzień ślubu.

W tłuczeniu szkorup biorą udział: rodzina, sąsiedzi, przyjaciele i znajomi a także osoby niezaproszone na wesele. Kiedy przyszła pani młoda zamiata potłuczone skorupy, pan młody częstuje gości gorzołkom. Przygotowywany jest także poczęstunek do alkoholu. Czasami spotkanie to, mające charakter wprowadzający do obrzędu przejścia (czyli ślubu), przeciąga się do późnych godzin nocnych, wypełnione jest zabawą, radością, muzyką, tańcami oraz składaniem życzeń. W niektórych domach uczestnicy polterabyndu przygotowują wcześniej przedstawienie, podczas którego odgrywają określone role np. przebierają za księdza, pannę i pana młodego, starostów, weselników itp. Widowisko odbywa się w atmosferze żartów oraz śmiechu i przybiera formą fałszywego wesela.

potłuczona ceramiczna szolka, czyli kubek, fot. Anna Lerch-Wójcik
Potłuczona szolka, czyli kubek, fot. Anna Lerch-Wójcik

Obrzęd ten ma na celu przyniesienie szczęścia i dostatku młodym, zaś posprzątanie skorup jest dowodem gospodarności i pracowitości przyszłej gospodyni. Czasami mawiano, że im więcej jest rozbitych naczyń oraz im drobniej są rozbite skorupy, tym młodzi będą mieli więcej szczęścia w swoim wspólnym życiu. Hałas wywołany tłuczeniem ma także właściwości apotropeiczne - odstrasza wszelkie zło czające się w przestrzeni weselnej.