Garść wspomnień mieszkańców Jastrzębia dotyczących corocznych wędrówek Romów przez tutejsze ziemie.

Romowie - pochodzenie

Romowie to grupa etniczna wywodząca się z Indii, która wieki temu rozpoczęła wędrówkę po świecie docierając m.in. na południe Europy. Stamtąd w XV wieku przywędrowali do Polski. W XVI wieku docierali do naszego kraju już z terenów całej Europy, która wrzała od nastrojów antyromskich.


Romowie na polskich ziemiach

Od początku XV wieku śniadzi wędrowcy z południowego wschodu przemierzali nasz kraj, uprawiając kowalstwo i wróżbiarstwo. Dotarli tu szlakiem wołoskim. Cieszyli się poparciem władz, z przywilejem poruszania się. Jednak miejscowa ludność często darzyła ich zabobonnym lękiem.
Brak przychylności wobec Romów wynikała ze złodziejskich praktyk oraz zazdrości chłopów o ich wolność, ponieważ nie byli przywiązani do ziemi ani pana. Inną przyczyną był strach przed czarami, kontaktami z siłami nieczystymi, rzucaniem klątw. W Polsce jednak Cyganki uprawiały wróżbę i czary polegające na ostrzeganiu przez przewidywanie, zażegnywaniu złego, odczynianiu nieszczęść i uroków a nie na ich sprowadzaniu, o co oskarżano czarownice.


Wspomnienia jastrzębian

Zachęcamy do przeczytania wspomnień mieszkańców Jastrzębia, dotyczących corocznych wędrówek Romów przez te ziemie.


Tabory cygańskie

Romowie wraz ze swoimi taborami poruszali się wozami zaprzęgniętymi w konie. Tabory rozkładały się z obozowiskiem gdzieś na granicy wsi, czy miejscowości, na uboczu.
„Było więcej obozów Cygonów, przyjeżdżali i stacjonowali w tych samych miejscach co roku. Jak przyjeżdżały Cygony to było łącznie 10-15 wozów i nie zmieścili by się na tym jednym placu, przez to się rozdzielali i stacjonowali mniejszymi obozami po okolicy. Nie mogło ich być za dużo w kupie naroz, bo jakby poszli na wioska to by ją rozkradli, a tak to była szansa, że gospodarze nie zauważyli zniknięcia kury. Rodzina cygańska to byli co najmniej rodzice i 2 dzieci, ale z reguły dużo więcej. Jeden wóz to była 1 rodzina, niektóre to były wielkie jak wagony, jak rodzina była liczna i dziecek dużo. Niektóre wozy były pięknie pomalowane, oszklone i pięknie. W środku mieli pierziny to je rano wyciągali i wietrzyli, suszyli, prali w rzyce. Wozy były biedniejsze, ale też bogatsze, piynie przeszklone”.
-
Kazimierz Senyk

Romskie wozy przed Muzeum Etnograficznym w Tarnowie. Fot. Krystian Lerch



 „Sto metrów od mojego domu, koło straży pożarnej w Moszczenicy, Cygony co roku rozbijały swój obóz. Zawsze przyjeżdżali w to samo miejsce. Niedaleko płynęła rzyka Szotkówka, woda w niej była czyściutka jak kryształ, potem kopalnia ją zanieczyściła. Cyganie stacjonowali przy moście kolejowym, tak zwanym „zielonym moście” (obok stacji diagnostycznej Szmuka przy ul. Ranoszka 103 - przyp. Red.)".

 „Tabory były piękne, kolorowe, wozy malowane. Niektórzy nawet wśród Cyganów mieli przyjaciół. Jo mioł takiego Andrzeja, ale godali my na niego Duduś. To była taka porządna rodzina i on nie jeździł z taborem tylko jak przyjeżdżali to stacjonowali u Paula Brzozy. Brzozy z Moszczenicy to były „wielkie pamponie”, czyli zamożni gospodarze, którzy posiadali co najmniej kilka koni. Byli też właścicielami sali obok kościoła.
Jak się zeszły dwa obozy Cygonów to się nawet przy ognisku pobili, nieraz była haja i karetki musiały przyjeżdżać. Cygonki przychodziły do mojej mamy, która miała maszynę do szycia i wykonywała często przeróbki krawieckie ubrań ich dziecek”.
- Kazimierz Senyk

„Cyganie przyjeżdżali na Górne tam gdzie CPN kole straży. Był tam plac, gdzie karasole przyjeżdżały”.
- Marian Górny

„Cygony w Zdroju się zatrzymywały za mostem kolejowym , jak Centnerowiec - na drodze na Dolne”.
 - Tadeusz Gawełczyk


Swój-obcy

Romowie wyróżniali się właściwe wszystkim: wyglądem – mieli czarne włosy, oczy i śniadą cerę, zachowaniem, sposobem bycia, kulturą, językiem i wiarą. Nosili kolorowe ubrania i wyrazistą biżuterię – kobiety duże kolczyki i bransolety. Tańczyli, grali, śpiewali, bawili się, wystawiali swoje sztuki teatralne. Mawiano, że ich głównym zajęciem i sposobem zarobkowania jest wróżbiarstwo i kradzież. Cyganki wróżyły, robiły zamieszanie, wystawiały sztuki i kradły co popadło. Stereotyp kazał postrzegać Cyganów jako lud leniwy, nieskory do uczciwej pracy i chytry.

„Starczyło, że poszła po wsi fama, że Cygony przyjechały to kobiety pilnowały dzieci a kury zamykały. Kradli co ino, rozbierali płoty, bo trza było słożyć ogień ze sztachet. Ludzie byli fest wkurzeni i przyjechał ich Król czarną wołga z szachownicą dookoła karoserii, zawezwał wszystkich co im się coś potraciło i spytał ile za kury, ile za sztachety, ile za płot i on sięgnął po kasę i zapłacił każdemu. Dobrze się orientował w cenach rynkowych. Historia jest prawdziwa z Moszczenicy” .
- Kazimierz Senyk


Wiejskie legendy

Nagminne było rozpowszechnianie nieprawdziwych, wyssanych z palca historii, które miały jeszcze bardziej Romów oczerniać i odstręczać przeciwko nim okoliczną ludność.

„Cyganie stacjonowali też co roku w „bzińskim lesie”. Ludzie godali, że raz widzieli jak cygańskie dziecko wisiało głową w dół przywiązane do drzewa sznurem. Nie wiadomo właściwie czemu. Cyganie kradli plony. Jak zasadziło się ziemniaki, to były najszybsze wykopki na świecie, bo od razu wykopywali i kradli te sadzenioki. Inni zaś godali, że widzieli jak Cygony odkopują zdechłe kury, które padły z choroby i je jedli, bo mówili, że ziemia wszystko zdążyła wyciągnąć”.


Kurierzy i kowale

Wędrowni Romowie byli swoistymi kurierami - przynosili nowinki, wieści oraz opowiadali fantastyczne relacje ze świata. Niejednokrotnie byli jedynym źródłem informacji z kraju i ze świata.
Trudnili się kowalstwem oraz wyrobem i naprawą garnków. Wszystkie te czynności wymagały dużej wprawy w posługiwaniu się żywym ogniem.

„Od Cyganów brało się kociołki cynowane, pobielane w środku. Trudnili się w bieleniem kotłów w rzeźni i piekarni np. u Gomoli. Pamiętam jak robili ognisko i grzoli ta cyna. Wycynowali fajnie te kotły. Sprzedowali też gorce i patelnie.”
- Marian Górny

„Cygony naprawiali noże, nożyczki ostrzyli, reperowali garnek jak się zrobiła dziura to nitowali, drutowali – coś się im płaciło albo dawano jeść. Jak dziecko wyrosło z sukienki to i nieroz się Cygance dało dla córki.”
- Adam Dudzik


Handel końmi

„Byłem świadkiem jak gospodarze handlowali końmi z Cygonami. Osiągi konia sprawdzali za cegielnią w Moszczenicy. Nasi kupowali konie od Cygonów. Jak sprawdzali siłę koni? Godali na to próba koni. Zaprzęgali dwa konie i one ciągły i wtedy widzieli kiery je silniejszy, a żeby jeszcze więcej z nich wydobyć siły to dawali gorzołki - sztwierciok – wtedy koń dostowoł kopa i takiej energii, że szybciej padł niż odpuścił. Wóz obciążano piaskiem i ustawiało się w dolinie. Dodatkowo między szprychy w kole dawało się drąg i się godało, że koń idzie na szlajf (zablokowane koło). I tak sprawdzano siłę koni. Liche konie też sprzedowali na torgu. Jak chłop doł goprzołki to koń ani nie kopoł ani nie gryz ino ciognoł, a potym jak ktoś kupił, przyjechoł do chałpy a jak koń wytrzeźwioł to się pytali coś ty to kupił?”
- Kazimierz Senyk

 *Cytaty - zapis oryginalny na podstawie wywiadów przeprowadzonych w styczniu 2023 r. podczas spotkania Towarzystwa Miłośników Ziemi Jastrzębskiej.
Rozmówcy:
Marian Górny (Pochwacie) - prezes TMZJ
Kazimierz Senyk (Moszczenica)
Adam Dudzik (Jastrzębie Górne)
Tadeusz Gawełczyk (Zdrój)